W Elblągu zauważalny jest problem z brakiem miejsc w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Obecnie, te instytucje są przepełnione, a kolejne dzieci czekają na miejsca, po tym jak zostaną odebrane swoim biologicznym rodzicom przez sądy. Stąd też, urzędnicy miasta podjęli inicjatywę utworzenia nowego ośrodka tego typu. Planowany jest on przy ulicy Mazurskiej. Ostateczna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta w czwartek przez radnych, a następnie konieczne będzie uzyskanie zezwolenia od wojewody.
Według danych Elbląskiego Centrum Usług Społecznych (ECUS), 239 rodzin jest obecnie pod szczególnym nadzorem pracowników tej instytucji. Rodziny te borykają się najczęściej z problemami alkoholowymi, narkotykami, przemocą domową i są w stanie psychicznego kryzysu. Łącznie w tych rodzinach znajduje się 532 dzieci, a dla 35 z nich istnieje realne zagrożenie odebrania ich przez sąd.
Beata Kulesza, dyrektor ECUS, podkreśla, że 13 specjalistów z tej instytucji intensywnie pracuje z tymi rodzinami, aby pomóc im uniknąć takich sytuacji. Jeśli jednak sąd podejmie decyzję o odebraniu dzieci, trafiają one do rodzin zastępczych lub do placówki opiekuńczo-wychowawczej.
W Elblągu działa obecnie 159 rodzin zastępczych. Z tej liczby, 110 jest spokrewnionych z dziećmi, 37 ma status niezawodnych, a 14 to rodziny zawodowe. Łącznie w tych rodzinach wychowuje się 233 dzieci. Pomimo to, brakuje miejsc dla nowych podopiecznych. Z tego powodu wiele dzieci trafia do placówek opiekuńczo-wychowawczych. Obecnie w Elblągu funkcjonuje pięć takich placówek, które są przepełnione i łącznie mieszka w nich 95 osób.
Plan utworzenia szóstego ośrodka opiekuńczo-wychowawczego wynika z konieczności zapewnienia dzieciom bezpiecznego miejsca. Nowa placówka ma być zlokalizowana przy ulicy Mazurskiej 6 (w parku Modrzewie), gdzie już działają dwa inne ośrodki (nr 3 i 5). Budynek ten jest już przystosowany do tej roli i oferuje odpowiednią infrastrukturę.
Z informacji ECUS wynika, że obecnie w Elblągu na umieszczenie w pieczy zastępczej czeka dziewięcioro dzieci. Jak przyznaje dyrektor Kulesza, dla tych dzieci szukano miejsca najpierw wśród najbliższych, a potem nawet w całej Polsce, jednak wszędzie brakuje wolnych miejsc.